Trofea myśliwskie to nie tylko ozdoby, ale też historie konkretnych wyjść w łowisko, emocji i ludzi, z którymi się było w lesie. Tym bardziej szkoda, gdy po kilku latach piękne poroże matowieje, futro zaczyna się sypać, a na deskach czy czaszkach pojawia się pleśń. Dobra wiadomość jest taka, że większości problemów da się uniknąć, jeśli poza sezonem zapewnisz trofeom kilka prostych, ale konsekwentnie przestrzeganych warunków.
Miejsce ma znaczenie – sucho, chłodno i bez słońca
Najważniejsza zasada: trofea nie lubią piwnic ani rozgrzanych strychów. Najlepiej czują się w suchym, chłodnym i w miarę stałym klimacie, z dobrą cyrkulacją powietrza. Duża wilgotność to prosta droga do pleśni, zapachu stęchlizny i odchodzenia drewna czy klejów, a skrajne temperatury sprzyjają pęknięciom kości i wysychaniu skór.
Jeśli masz taką możliwość, wybierz ścianę lub pomieszczenie z ograniczonym dostępem światła słonecznego. Bezpośrednie promienie UV potrafią w kilka sezonów odbarwić futro, wybielić deski i „wypalić” kolor poroża. Lepiej sprawdzi się zacieniony korytarz, pokój myśliwski, gabinet lub salon z zasłonami niż ekspozycja na południowym oknie.
Wilgoć i szkodniki – niewidoczni wrogowie trofeów
Nawet najlepiej spreparowane trofeum jest wciąż materiałem organicznym. To oznacza, że wilgoć, grzyby, mole, chrząszcze czy myszy traktują je jak świetną bazę wypadową. Dlatego poza sezonem warto raz na jakiś czas „obchodzić” swoje trofea.
Przy futrach, skórach czy wypchanych zwierzętach zwracaj uwagę na drobne dziurki, delikatny proszek przypominający trociny lub kłaczki wypadającego włosa – to pierwsze sygnały, że pojawili się nieproszeni goście. Pomagają naturalne repelenty: woreczki z lawendą, kostki cedrowe, liście laurowe w szafach czy gablotach. Jednocześnie unikaj klasycznej naftaliny – zapach jest intensywny, trudno go później „wybić” z pomieszczenia, a komfort domowników spada od razu.
Kurz sam w sobie może wydawać się niegroźny, ale latami gromadzi się w zakamarkach, zatrzymuje wilgoć i stanowi pożywkę dla mikroorganizmów. Najlepszy zestaw do walki z kurzem to miękki pędzelek, delikatna szmatka i cierpliwość – bez agresywnego szorowania, zwłaszcza przy futrach.
Poroża, czaszki i kości – jak je zabezpieczyć?
Poroża oraz czaszki po dobrze wykonanej preparacji są stosunkowo trwałe, ale wciąż wymagają odrobiny troski. Przed dłuższym przechowywaniem powinny być całkowicie wysuszone i odtłuszczone – resztki tłuszczu czy tkanek to zaproszenie dla owadów i pleśni.
Wielu myśliwych lubi delikatnie zabezpieczyć kości bezbarwnym lakierem lub specjalistycznym preparatem do trofeów. Nie tylko nadaje to lekki połysk, ale też tworzy cienką warstwę ochronną. Poroże z kolei najlepiej znosi naturalne wykończenie lub lekkie odświeżenie olejem do drewna/poroży – dzięki temu nie traci swojego charakteru, a jest mniej podatne na przesuszenie.
Podczas przechowywania zadbaj o to, by trofea nie obijały się o siebie. Jeśli tymczasowo je zdejmujesz (np. do remontu), odkładaj na miękkie podkłady – piankę, gąbkę, koc – i tak je układaj, by ciężar nie spoczywał na delikatnych fragmentach czaszki.
Skóry, dywaniki i wypchane zwierzęta – delikatna robota
Skóry i wypchane okazy są zdecydowanie bardziej wrażliwe na błędy w przechowywaniu. Kluczowe jest to, by były poprawnie wyprawione – jeśli etap preparacji został wykonany „po macoszemu”, nawet najlepsze warunki nie zatrzymają procesu psucia.
Skóry-dywaniki najlepiej przechowywać rozłożone na płasko lub delikatnie zwinięte futrem do środka, bez ostrych zagięć. Mocne załamania to niemal gwarancja, że po czasie skóra zacznie pękać. Wypchane zwierzęta trzymaj w miejscach, gdzie nikt przypadkiem ich nie potrąci – dotyczy to szczególnie łap, uszu, ogonów i pyszczków, które są najbardziej narażone na uszkodzenia.
Dobrym rozwiązaniem są zamykane gabloty – chronią przed kurzem, dotykiem, zwierzętami domowymi i szkodnikami, a jednocześnie pozwalają cieszyć się widokiem trofeum na co dzień.
Pakowanie i przechowywanie „na czas remontu”
Czasem trofea trzeba na jakiś czas zdjąć – przy malowaniu, przeprowadzce czy większym remoncie. Wtedy sposób pakowania jest równie ważny, jak warunki w docelowym pomieszczeniu.
Najbezpieczniej owinąć każde trofeum osobno w miękki, przewiewny materiał, najlepiej bawełniany. Foliowe pokrowce też się sprawdzają, ale pod jednym warunkiem – nie zamykaj ich hermetycznie na długie miesiące, żeby w środku nie „zrobiły się tropiki”. W kartonie czy skrzyni wykorzystaj wypełnienie: piankę, gąbkę, zwinięte ręczniki – wszystko po to, aby trofea się nie przemieszczały i nie obijały o siebie.
Przy naprawdę cennych okazach tworzy się wręcz „gniazda” z miękkiego materiału, do których trofeum jest delikatnie „wciśnięte”. To prosta metoda, która potrafi uratować końcówki poroża, cienkie kości czy ozdobne detale.
Regularna kontrola zamiast gaszenia pożarów
Największym błędem jest powiesić trofeum, zapomnieć o nim na kilka lat, a potem dziwić się, że coś zaczęło się dziać. Dużo lepszą praktyką jest krótki „przegląd” raz czy dwa razy w roku – najlepiej przy większym sprzątaniu pokoju myśliwskiego.
W praktyce wystarczy kilka minut: przetrzeć kurz, z bliska obejrzeć futro, drewno i kości, zajrzeć w zakamarki przy nasadach poroży, od spodu desek, przy mocowaniach. Jeśli coś budzi wątpliwości – plamki, nalot, „trocinki”, zapach stęchlizny – lepiej zareagować od razu: oczyścić, osuszyć pomieszczenie, w razie potrzeby skonsultować się z taksydermistą.

